„Biegnij Aganetho, biegnij…”
Tytułów o bieganiu w księgarniach mamy – i bardzo dobrze! – coraz więcej. Są to jednak głównie poradniki, wspomnienia i biografie. Literatury pięknej z tematyką biegową nie ma prawie wcale.
Nie mogłem więc nie sięgnąć z zaciekawieniem po obszerną powieść noszącą obiecujący tytuł „Biegaczka”. Przeczytałem ją szybko, właściwie tzw. jednym tchem i… Cóż, spodobała mi się. Sprawnie, ciekawie opowiedziana historia, w której motywem przewodnim jest pasja głównej bohaterki. Najpierw biega amatorsko, potem wyczynowo, a wreszcie bez biegania trudno jej żyć. Tyle, że to bieganie rozpoczyna się grubo przed wybuchem II wojny światowej, bo Aganetha urodziła się w roku 1908. Mamy więc okazję zobaczyć, jak wtedy, w Kanadzie, bo tam się dzieje akcja, wyglądało uprawianie naszego ulubionego sportu, w szczególności w wydaniu kobiecym. Warto tu podkreślić, że dzisiejsze bieganie od tamtego dzieli kosmos…
Aggie Smart poznajemy w momencie, gdy ma 104 lata i jest pensjonariuszką domu starców. Niezwykła wycieczka, część dość zawiłego planu autorstwa dwojga młodych ludzi, dziewczyny i chłopaka, skłoni ją do wspomnień. Wrócą lata dzieciństwa i młodości, surowe życie na farmie, próba wyrwania się do wielkiego świata, a wreszcie spektakularna kariera zakończona złotym medalem na olimpiadzie w Amsterdamie, medalem zdobytym w wieku 20 lat w biegu na 800 metrów.
„Biegaczka” to nie tylko pasjonująca opowieść o sportowych wzlotach i upadkach, początkach kobiecego biegania na oficjalnych zawodach sportowych, czy bieganiu jako sposobie na życie. W książce świetnie zarysowano tło społeczno-obyczajowe. Kanada w latach kryzysu, społeczne rozwarstwienie, kontrast między życiem na wiejskiej prowincji i w wielkich miastach. Poruszają też dramatyczne losy najbliższych Aggie. Czytając czujemy, że wisi nad nimi jakieś fatum… Członkowie tej rodziny, nietuzinkowe postacie, zapadają w pamięć, w szczególności kontrowersyjna, matka głównej bohaterki, a także ojciec, przedziwny, zamknięty w sobie człowiek.
Świetna powieść, wbrew tytułowi, nie tylko dla pań, choć im na pewno łatwiej będzie utożsamić się z bohaterką, którą na dodatek stworzyła pisarka (kobieta biegająca!). Książka pełna smutku ale i nadziei. Lektura poruszająca i pasjonująca, w której czas zatacza koło. Biegaczka z początków XX wieku, u schyłku długiego życia spotyka biegaczkę z początków wieku XXI i jest to spotkanie doprawdy niezwykłe, przynoszące zaskakujące skutki.
Naprawdę polecam.
Marek Muszyński – 12.07.2015